Lotnisko Chopina to miejsce, z którego najczęściej rozpoczynamy nasze podróże. Niestety – przez to też – jest źródłem największych naszych frustracji. W ostatnim roku poczyniono trochę zmian, ale wciąż niewystarczająco.  A jest to przecież jedna z najważniejszych wizytówek Polski, coś, co tworzy pierwsze wrażenie i musi się zmieniać na lepsze. Czy jest to lotnisko startowe, czy docelowe – na pewno nie chciałbym na nim utknąć na kilka godzin.

Przede wszystkim chodzi o myślenie. Czasem mam wrażenie, że wszystko na Okęciu kopiowane jest po prostu z innych lotnisk z rocznym lub dłuższym opóźnieniem. A szkoda, bo pól do popisu innowacyjności jest naprawdę sporo. I właśnie tego, takiego nowatorskiego myślenia, brakuje. A czasem i po prostu – bardzo praktycznego działania. Nie można zapomnieć, że najważniejszym czynnikiem rozwoju dla lotniska, które choć obsługuje wiele linii lotniczych, to jednak zależy od tej jednej matczynej, czyli LOTu. A ten, jaki jest, każdy widzi. Choć strasznie im kibicuję, to z roku na rok spadają do niższej ligi. Łudzę się jeszcze, że nowy prezes coś zmieni i zamiast wiecznie poprawnych kierunków dla Polonii zaryzykują z czymś dla Polaków, chcących podróżować gdzie indziej niż Czikago. Nie zmienia to faktu, że Gruzini, Węgrzy, Ormianie, Rumuni, Białorusini, Litwini, Łotysze mogą chcieć z Warszawy korzystać, bo sami mają słabe linie (albo już ich nie mają). Jak się zsumuje populacje to wychodzi pokaźna liczba latających. Od tego roku można też latać Emirates czy Qatar Airways a to dwie bardzo liczące się linie. Airbus A330 Emirates – poza Dreamlinerem – jest jedynym szerokokadłubowym samolotem regularnie lądującym w Warszawie. Szkoda, bo duże samoloty to piękny widok. Czekam na A380 i Jumbo.

Nie oszukujmy się też – po Euro mamy bardzo ładne, małe lotniska lokalne, które wyżyją z kombinacji tanich lotów, wycieczek oraz lądowań awaryjnych. Jednak Okęcie jeszcze długo, długo będzie pierwszym kontaktem z naszym krajem i prognozy dla tego lotniska są tylko wzrostowe. Powinno więc być jednym z głównych miejsc dumy narodowej. Dziś jednak jest nijakie.

Postanowiłem zebrać wszystkie przemyślenia z ostatniego roku w jeden wpis i skontrastować to z tym, czego doświadczyliśmy na lotniskach w innych krajach.

Zanim podzielimy to tematycznie, zróbmy małe geograficzne podsumowanie.

Dojazd do lotniska:
–  w Warszawie głośna była „afera” o planowanym skasowaniu linii 175, która dowoziła nas z centrum na Lotnisko Chopina. Teraz jest pociąg, ale ze względu na remont starego terminala, trzeba biegać naokoło,
– za mało się mówi o przystanku PKS,
– to nie uwaga do władz lotniska, ale muszą lobbować za tym, żeby była tylko jedna stacja pociągów z Centrum. Już parokrotnie, padając na pysk wbiegałem na Śródmieście, żeby się przekonać, że pociąg jednak odjeżdża z Centralnego. Co gorsza, są to krótkie składy i, przesiadając się z metra, musimy biec pod ziemią prawie do stacji Ochota. Try to explain it to foreigners. Especially Central vs. Midtown or Centraltown. :)

Odprawa:
– szczęśliwi podróżują z bagażem podręcznym i odprawiają się online, :)
– absurdem jest ilość stanowisk kontroli bezpieczeństwa, ich liczba całkowita, jak również to, ile z reguły są one czynne. To jest skandal,
– schowane i nieoznaczone bankomaty. Kto wie, że w sali odpraw jest np bankomat BZWBK? Ja wiem, nie powiem – szukajcie sami :) Dla podkręcenia dodam, że tylko 15 metrów od drzwi wejściowych, ale… ,
– ilość siedzeń nie powala, ale z reguły starcza,
– brakuje porządnych sklepów – to ostatni moment, żeby włożyć coś do nadawanego bagażu.

Po odprawie – strefa międzynarodowa.
No to na początek może… więcej kuffa strzałek – chyba po roku dowiedziałem się, że jest restauracja sushi :) Wyjątkowo dostałem „bramę” daleko w lewej części terminalu, właściwie na samym końcu. Jakież było moje zdziwienie… sushi!!!! Nie ta knajpa z kotletami zaraz na wejściu, gdzie ceny są za dekagramy a nie na ilość i z nabierania klientów słynie już co najmniej w całej Europie.

Okej, skończmy na chwilę z tą lekcją geografii i spójrzmy na Okęcie technologicznie. Swego czasu lotniskowa ekipa od Social Media często pokazywała się na branżowych konferencjach. Samo wprowadzenie lotniska Chopina na Twitterze i Facebooku, zostało bardzo przychylnie przyjęte przez większość. Do dziś ta obsługa jest jedną z lepszych w sieci i za nią podążyły inne lotniska w Polsce.

ALE
Choć na lotnisku są plakaty reklamujące jego kanały w mediach społecznościowych, to wi-fi dopiero raczkuje. Już jest testowane i można dostać kupon na pół godziny. Prędkość nie porywa. Nie można kupić więcej. Ufam, że cena nie będzie dla biznesmena, ale dla osoby, która utknie tu na kilka godzin. Moim zdaniem internet na lotnisku „w dzisiejszych czasach” to dla wielu główny wyznacznik tego, czy chcą się akurat tam przesiadać. Przecież coraz więcej osób trzeźwieje z kaca zwanego Ryanairem i wraca do „drogich linii”, bo wcale nie są drogie, jeżeli się umie kupować bilety.

Jeszcze chwila nim do innowacji przejdziemy, ale mam parę uwag praktycznych:
– Poczta Polska :) – ile to razy zalegam z jakimiś fakturami do wysłania, pismami do urzędów, które muszę wysłać przed wylotem. Choć to oldskulowa instytucja, to – póki co – niezbędna,

– każdy ma swoje potrzeby, które zawsze odkłada na później. Wszyscy jesteśmy wcześniej na lotnisku, przez co potem pojawia się te kilkadziesiąt minut, które można praktyczniej wykorzystać, zatem – w miejsce Poczty – każdy może wstawić coś dla siebie,

– BANKOMAT w sali odbierania bagażu – no kurde, nie rozumiem czemu go tam jeszcze nie ma. Zawsze się czeka. Czasem długo. Zamiast wybiec wprost w ramiona rodziny a potem do autobusu czy taksówki, wpierw trzeba odstać w kolejce do dwóch schowanych bankomacików.

– więcej pamiątek z Polski! Są czapeczki, od biedy – flaga. Nie możemy sobie strzelić jakiegoś „The Only Approved Official Proud Store with Everything Super Polish”? Nie dla zysku, dla dumy.

To teraz nasze marzenia, wielkie niczym Dreamliner :) Naszym zdaniem, lotnisko musi dopasowywać się do stylu życia osób, które z niego często korzystają. Na dzień dzisiejszy są to trzy grupy:

– wycieczkowcy,
– biznes,
– blogerzy podróżniczy :) ciężko oszacować ile, ale liczmy w tysiącach.

Jestem przekonany, że większości nasze marzenia przypadną do gustu:

… MovieGate… największą zagadką dla mnie jest to, czemu nie ma kin na lotniskach. Tyle osób na nich ciągle koczuje, aż się prosi. Skoro nie kino, ale są specjalne komercyjne „gejty” np. dla ING i Play. Myślę, że można wykupić trochę foteli samolotowych i każdy by wpinał własne słuchawki.
… gdy ląduje samolot, są specjalne monitory, które mówią, co to za model, ile razy ta linia już lądowała w Warszawie na tym kierunku oraz jakieś fajne info,
… są specjalne stanowiska do korzystania z laptopa, a gniazdek jest jak szerszeni,
… w hali bagażu są tablety, na których można zamówić taksówkę przez iTaxi/myTaxi połączone z systemem wydawania bagażu,
… w bagażowni jest rozkład jazdy autobusów, pociągów i PKSów,
… jest strefa ciszy, gdzie można się położyć i chwilę odsapnąć,
… organizatorzy – nawet mniejszych konferencji z międzynarodowymi gośćmi – mogą uzyskać stolik i kierować ruchem przyjezdnych,
… zmiany związane z połączeniem lotniczym są widoczne natychmiast w Passbooku i w dedykowanej aplikacji lotniskowej.

To nie ma być tylko krytyczny wpis, dlatego odnotujmy kilka rzeczy na plus:
– można zaufać obsłudze mediów społecznościowych,
– wi-fi – jest, oby było lepsze,
– szacowany czas otrzymania bagażu (na monitorach możemy zobaczyć, kiedy rozpocznie się jego wydawanie).

Te trzy. Czekamy na więcej.