Uwielbiam czytać te teksty, że drugi trymestr ciąży to idealny moment na podróżowanie. Obecnie mogę tylko uśmiechnąć się pod nosem. 2,5 roku temu podpisałabym się pod tym, ale przypadek drugi pokazuje, że wcale tak być nie musi.

Pamiętam, jak w pierwszej ciąży mogłam robić wszystko, dosłownie wszystko na co racjonalne podejście ciężarnej pozwala, czyli ćwiczyć do ostatniego dnia przed porodem, dużo chodzić, przemieszczać się bez problemów, pracować, jeździć w delegację, podróżować, nawet samotnie. Ciąża nie przeszkadzała mi praktycznie w niczym, brzuch też nie, ponieważ do siódmego miesiąca praktycznie go nie było.

Tym razem było jednak inaczej i nie mam tutaj na myśli wielkości brzucha, bo to jedyna stała z poprzedniej ciąży. O pierwszym trymestrze ciąży pisałam więcej tutaj. Niewiele się wtedy w moim życiu wydarzyło, ponieważ patrzyłam na świat z perspektywy łóżka. Miałam oczywiście niekończącą się nadzieję, że sytuacja się poprawi. Pierwszy progres pojawił się w czwartym miesiącu, gdy okazało się, że mogę wyjść 200 metrów do sklepu i nie łączy się to z żadnymi negatywnymi konsekwencjami – bólami, krwawieniami itp. Później okazała się, że tendencja utrzymuje się dłużej i mogę wrócić do pracy, odstawić lekarstwa. To dopiero była radość, bo wreszcie mogłam zacząć reagować pozytywnie na wszystkie newslettery z tanimi lotami, które otrzymuję, i zaczęłam wybierać kierunki na wyjazd. Cieszyłam się, że faktycznie ten drugi trymestr to najlepszy czas na podróżowanie, a świat znów stanął dla mnie otworem. Sprawiało mi to dużo radości, która jednak szybko minęła, bo już za miesiąc wróciły krwawienia i dostałam leki, które biorę do dziś (9 miesiąc). Lekarz zasugerował też delikatnie, że uważałby na tę ciążę, bo widać, że jest nieprzewidywalna i podkreślił, o czym sama przecież wiedziałam, że od samego początku dużo jej poświęciłam energii i warto do końca uważać. Ok, racjonalnie zgodziłam się z nim. Wytrzymałam 4 miesiące, to wytrzymam kolejnych pięć – wytłumaczyłam sobie szybko.Nic się przecież nie wydarzy, gdy w jednym roku nie polecę nigdzie. W perspektywie mamy kolejne lata i mnóstwo pomysłów, które mogą poczekać. Musiałam się z tym pogodzić, ale tym razem, nieco inaczej niż na samym początku ciąży, całkiem szybko mi to poszło.

W drugim trymestrze robiłam więc to, co mogłam robić, czyli jeździć i przemieszczać się tu, gdzie najbliżej, czyli po naszym pięknym kraju. Byłam w kilku miejscach w trakcie realizacji naszego projektu “Księga lasów”, odpoczywałam na Kaszubach, spacerowałam po lasach, byłam nad morzem i na Podlasiu. I tyle, oto moje dokonania. Z jednej stron życzę Wam większych, choć z drugiej podkreślam, że warto cieszyć się tym, na co zdrowie pozwala. Ja niezmiennie cieszę się, że nie musiałam tych 9 miesięcy spędzać w szpitalu, bo wiem, że przecież mogło być gorzej.

Jednak oprócz doświadczeń z tej ciąży mam też sporo z pierwszej, która była zupełnie odmienna. Jeżeli zastanawiacie się, czy i gdzie jechać w drugim trymestrze ciąży, pomyślcie o kilku rzeczach.

1. Twoje samopoczucie.

Musisz przede wszystkim zapytać siebie, czy i gdzie będziesz się czuła komfortowo w ciąży. Jeżeli w domu, to super. Ale jeżeli chcesz jechać dalej, szczególnie w drugim trymestrze, dobrze się czujesz, to wybieraj kierunek i w odpowiedni sposób przygotuj się do wyjazdu.

2. Opinia lekarza.

Warto zaufać opinii specjalisty, który Cię zna i wie, jak przebiega ciąża, choć nawet on nie powie Ci, jak będzie za miesiąc, za tydzień czy nawet jutro. Ale Ty też tego nie wiesz. Jeżeli nie ma racjonalnych przeszkód zdrowotnych, a Ty chcesz jechać i czujesz, że to dobry pomysł, to nie musisz się już dłużej zastanawiać.

3. Kierunek.

Zdecydowanie w drugim trymestrze optymalne są loty 3-4 godzinne. Nawet, jeżeli nie masz jeszcze dużego brzucha, to różnica ciśnień i siedzenie w jednym miejscu przez długi czas mają znaczenie dla naszego samopoczucia. Jeżeli jednak bardzo chcesz w ciąży polecieć gdzieś dalej, to przygotuj się do tego odpowiednio – wstawaj często, wykup miejsce blisko korytarza i toalety, ważne, żeby pobudzić krążenie i dać też trochę ulgi kręgosłupowi, gdy tyle godzin siedzimy w jednym miejscu.

A jeszcze wcześniej – poświęć chwilę i poczytaj, czy ten kierunek/kraj/miasto będą dostosowane do Twoich potrzeb, stanu zdrowia i samopoczucia. Zdecydowanie odradzam kierunki, gdzie jest bardzo gorąco. Dla mnie Andaluzja jesienią momentami okazywała się zbyt ciepła przy temperaturze 30 stopni i u progu 7 miesiąca ciąży, czy Barcelona we wrześniu i w 5 miesiącu ciąży. Miałam zawsze jednak przy sobie wodę i jakieś przekąski – bakalie, orzechy na podniesienie poziomu energii. Nie oszczędzałam się i bez przeszkód robiłam 20-25 kim dziennie na nogach. Mogłam.

4. Gdzie będziesz mieszkać?

Dla mnie duże znaczenie miało samo miejsce, gdzie się zatrzymam – czy jest daleko od centrum, czy aby do niego dotrzeć muszę iść kilometr pod górę, przejść 1000 schodów, czy jednak jest płasko. Ponadto, czy w hostelu/hostelu/innym mogę zjeść śniadanie, czy jest opcja kupienia go blisko, czy muszę jechać na drugi koniec miasta. Dla mnie jedzenie jest zawsze ważne, a w ciąży to już w ogóle :)

Poza tym już w samym miejscu, gdzie się zatrzymujesz istotne jest, czy jest winda, czy muszę wchodzić na trzecie piętro ogromnymi schodami. Uważam, że trzeba sobie ułatwiać życie :)

5. Zawsze przyda się ktoś do noszenia, szczególnie gdy jesteś w ciąży.

W moim przypadku najczęściej był to Kuba, ale nie zawsze. Sama jeździłam w pierwszej ciąży w delegacje, czy leciałam do Andaluzji i z niej wracałam. Bagaże, nawet najmniej wyładowane, ważą na dwa tygodnie minimum 14-15 km, a ciężarna nie powinna dźwigać więcej niż 5 kg w normalnej ciąży. Trzeba więc nauczyć się prosić innych. Pamiętam, jak leciałam sama do Sewilli wówczas w szóstym miesiącu ciąży, rozpoznali mnie na lotnisku czytelnicy i już mogłam liczyć na pomoc przy bagażu na lotnisku :) W miejscach, gdzie nikogo nie znałam, po prostu prosiłam stojącego najbliżej faceta o pomoc – działało, choć brzucha jeszcze nie było widać. Ludzie jednak nie mają w zwyczaju pytać, czy boli Cię kręgosłup, czy jesteś w ciąży, czy może coś innego.

I nie dotyczy to tylko zagranicy, ale także Polski. Może nawet w tym drugim przypadku jest to bardziej wskazane, bo wciąż mało u nas dworców (szczególnie małych), gdzie jest winda lub nie jest ona popsuta, a z peronu trzeba się przedostać schodami, żeby opuścić dworzec. W tych przypadkach dobrze na kogoś liczyć lub poprosić przypadkowego pasażera. Zawsze tak robiłam i ludzie pomagają, a w przedziale to już zupełnie nie ma problemu – zawsze ktoś włoży lub zdejmie bagaż.

6. Plecak czy walizka?

Absolutnie nie ryzykowałabym z plecakiem przynajmniej w okresie ciąży. Trudno, momentami czułam się jak Janusz na wakacjach, ale moja walizka ze względu na komfort musiała mieć cztery kółka, ponieważ byłam ciężarna, a nie szykowałam się do wejścia na Mount Everest. Warto wrzucić na luz.

7. Jak się spakować?

Jak w każdą podróż bierz możliwie jak najmniej rzeczy i nie zapominaj szczególnie o nakryciu głowy, chroniącym przed słońcem, kremie z filtrem i bardzo wygodnych butach, które dostosują się na przykład do opuchniętych stóp. Pamiętaj szczególnie o tych ostatnich, bo dwie pierwsze rzeczy, jeżeli wybierasz się w minimalnie cywilizowane miejsce, nie będziesz miała problemu, żeby kupić.

8. Badania.

Weź ze sobą aktualne badania, książeczkę zdrowia przyszłej mamy na wypadek wizyty w szpitalu czy u lekarza. Podobnie z lekarstwami. Jeżeli masz takie, które przyjmujesz, nie powinnaś o nich zapomnieć.

9. Ubezpiecz się.

Podstawowe ubezpieczenie zapewnia Ci w UE/EFTA karta EKUZ. Jeżeli wybierasz się dalej, bądź interesuje Cię szerszy pakiet, skorzystaj z oferty ubezpieczycieli.

10. A gdy wpadnie Ci do głowy myśl – czy warto ryzykować?

Kobieta w ciąży jest najbardziej nieprzewidywalnym człowiekiem i wszystko,wszędzie może się stać. Nawet w domu, nawet w pracy, nawet na zakupach.

Nie ma żadnych dowodów na to, że podróżowanie w ciąży jest niebezpieczne. Wręcz przeciwnie. Daje czas, który możesz spędzić z dzieckiem, przygotować się do nowej/starej, ale innej roli, pobyć chwilę sama i porobić coś dla siebie, zanim urodzi się potomek i punkt ciężkości zostanie przesunięty w inną stronę.

Pamiętaj też, że tak samo jak coś może się stać, tak samo nic nie musi się stać, więc słuchaj przede wszystkim siebie i ludzi, którzy znają się na zdrowiu kobiet w ciąży.

Każda komfortowa dla Ciebie decyzja jest dobra. Myślałam, że praktycznie rok w Polsce sfrustruje mnie bardzo i faktycznie tak ta wizja działała na mnie przez dwa miesiące. Potem przestała, bo rok to nie jest koniec świata. Co więcej, możesz ta miesiące wykorzystać w inny sposób, na coś, co odwlekłaś, nie miałaś czasu, na remont albo na odpoczynek i planowanie kolejnych podróży już w powiększonym gronie.