W stolicy Rumunii ląduję nad ranem – jest jeszcze ciemno. Całą noc jechałem z hiszpańskiej Walencji do Barcelony, aby wyrobić się na ten samolot. Z problemami, ale udało się. Z małego lotniska wsiadam w autobus i udaję się na stację kolejową, aby sprawdzić nocne połączenia do Budapesztu, dokąd jadę dalej. Wychodzę przed Gara de Nord i wtedy dostrzegam to po raz pierwszy.

To, czyli wielkie pęki kabli. Na początek rozglądam się i patrzę, że okolica w sumie średnia. Bloki wyglądają na wczesnogierkowskie – zatem jakoś i te kable pasuję mi do klimatu. Pogoda jest dobra, dochodzi dopiero siódma rano, ale już czuć, że to będzie ciepły dzień. Wybieram się zatem na spacer  w kierunku, który moim zdaniem powinien prowadzić do jakiegoś centrum miasta.

Mijam kolejne skrzyżowania, jestem trochę zaspany, aż w końcu dochodzę do jednego z głównych skrzyżowań. Gdzieś tam w oddali widać Ten Wielki Pałac, ale ja patrzę na te cholerne kable. Zaczynam się bardziej rozglądać i jest ich coraz więcej.

To na bank musi być szybkie łącze
Stare kino w Bukareszcie
Stare kino w Bukareszcie

Podjąłem próbę zbadania tematu, szukając w sumie sam do końca nie wiedziałem, jakie może być rozwiązanie tego. Przewody, które widzicie powyżej to po prostu wynik lenistwa monterów kablówki i telewizji. W tym tych firm, które swoją działalność prowadzą nielegalnie. Tutaj trzeba zaznaczyć, że Rumunia ma jeden z najszybszych internetów na świecie :)

Od paru lat trwa akcja chowania tych przewodów w Bukareszcie oraz w innych miastach Rumunii, gdzie sytuacja wygląda podobnie. Także spieszcie się, bo szybko je zakopują :)