Czy w ogóle coś takiego istnieje jak przywileje dla kobiet w ciąży, czy wszystko zależy od litości osób, które spotykamy na swojej drodze? Z drugiej strony, czy kobiety w ciąży potrzebują jakiś „przywilejów” w podróży i jaka jest różnica między przywilejem a zwykłą pomocą i troską o zdrowie kobiety w ciąży? Na co mamy tutaj wpływ? – To wszystko zajmowało mnie przez ostatnie miesiące mojego życia. Pikanterii dodają też opowieści moich ciężarnych koleżanek, których w tym roku było wyjątkowo dużo.Ze mną w ogóle był trochę inny problem, bo do końca siódmego miesiąca nie było za bardzo widać, że jestem w ciąży, więc nie miałam pretensji do świata, że nie przepuszcza mnie w drzwiach, czy nie ustępuje miejsca. Poza tym generalnie – tak twierdzę – nie jestem zbyt roszczeniowa. Nigdy nie uważam, że mi się coś należy z samego tylko faktu, bo ma tak być. Sądzę jednak nie ma też sensu być cierpiętnikiem i warto sobie czasami ułatwić życie. Gdybym pewnie czuła się koszmarnie, to walczyłabym w każdej kolejce. Jednak przez te ostatnie 8 miesięcy moje życie obiektywnie było proste. Oczywiście, mam trochę mniej energii, ale nie przeszkodziło mi to, aby w tym czasie nasza mała Podróżnicka odbyła 12 lotów w brzuchu mamy, kilkanaście (a może kilkadziesiąt) razy jechała pociągiem, busem czy samochodem i kilkadziesiąt albo nawet kilkaset – metrem, tramwajem i autobusem. Jej było z tym pewnie niezauważalnie, bo w sumie tak samo, a mnie?

Samolot
To – wbrew pozorom – był jeden z najwygodniejszych środków transportu w ciąży. Raz tylko było zabawnie, gdy leciałam i wracałam sama z Andaluzji, jednak znalazłam na to genialny i posty patent – proszenie o pomoc innych. Wymyśliłam to sobie następująco. – Kuba przywiózł mnie na Okęcie i pomógł z bagażami. Dotarły one do Sewilli i najpierw prosiłam, żeby ktoś pomógł mi je zdjąć, a potem wstawiał i wystawiał je z samochodu pan taksówkarz (z czystym sumieniem odmówiłam tu sobie komunikacji miejskiej). Do hostelu napisałam, czy mają windę, bo przybywałam o godzinie 1 w nocy i nie chciałam o tej porze szukać tragarzy. Mieli, a ona zatrzymywała się prawie pod drzwiami do mojego pokoju. Wielkich wycieczek po Andaluzji z plecakiem tym razem robić nie mogłam, bo – dla wygody i zdrowia – musiałam mieć dość lekką walizkę, ale jednak pociągiem pojechałam sobie np. do Cordoby, bo to stosunkowo blisko i nie musiałam brać całego bagażu. Wracając z kolei z Andaluzji, prosiłam pana przy odprawie, żeby wstawił mi bagaż gdzie trzeba. Nie widział problemu i bardzo uprzejmie pomógł. W Warszawie z kolei w zdjęciu walizki z pasa pomógł mi… czytelnik naszego bloga, który dość niespodziewanie mnie zagadał, zapytał, czy ja to ja, no i przy okazji pomógł :) Nie zmęczyłam się tym w ogóle. Samą podróżą też nie.

W czasie innych lotów był Kuba, więc on oczywiście przejmował całą logistykę. A czy jakieś „przywileje” czekały na mnie w samym samolocie? – No nie, ale też w ogóle ich nie oczekiwałam. Sama pomyślałam o swojej wygodzie. – Zawsze wybierałam sobie miejsca z brzegu i przy toalecie, i to były dla mnie najważniejsze rzeczy. Jeżeli okazałoby się, że dziwnym trafem wszystkie miejsca z brzegu są zajęte, można zawsze poprosić stewardesę i wtedy ona posadzi was na specjalnym miejscu w samolocie, gdzie jest więcej miejsca na nogi. Ja nie miałam takiej potrzeby, bo nogi mi nie puchną, nie mam skurczy i żadnych takich, więc miejsca miałam wystarczająco dużo. Jeżeli jesteście w widocznej ciąży i faktycznie musicie/chcecie być traktowane priorytetowo możecie to wcześniej zgłosić obsłudze, a będziecie wśród uprzywilejowanych pasażerów, którzy wejdą pierwsi na pokład. Możecie też zamówić sobie specjalny posiłek, za dodatkową opłatą, przynajmniej w niektórych liniach. Nie jest to posiłek stricte dla ciężarnej, ale może być np. bez czegoś, czego nie jecie, teoretycznie zdrowszy itp.

Problemy? – jest jeden. Myślę, że 3-4 godziny to optymalny lot, gdzie można wytrzymać w jednym miejscu bez dłuższej możliwości rozprostowania kości (poza wyjściem do toalety). To nie znaczy, że 10 godzin nie wytrzymacie, ale chyba nie ma sensu aż tak bardzo się męczyć, jeśli nie trzeba :)

Pociągi
Z PKP generalnie jest dupa. Ja tylko raz w czasie ciąży stałam w kolejce do kasy, ponieważ pociąg się spóźniał i musiałam wymienić bilet, natomiast stałam bez większych problemów, bo było to chyba w trzecim miesiącu ciąży i nie czułam się źle. Zdecydowanie ciekawsze było, gdy koleżanka opowiedziała mi historię, że w 8 miesiącu ciąży zapytała, czy są jakieś kasy pierwszeństwa, bo nie da rady stać w kolejce, a pani w okienku na to, że nie, bo ciąża to nie niepełnosprawność, więc jeżeli ludzie z kolejki postanowią ją przepuścić, to tylko wtedy szybciej ją obsłuży. Innego sposobu nie ma. Ręce mi opadły, gdy to usłyszałam.

A pociąg mógłby być najlepszym z środków transportów dla kobiet w ciąży, ponieważ można w nim usiąść, wyprostować nogi, można teoretycznie się przejść korytarzem. Niestety te standardy w Polsce, ale też w wielu krajach poza europejskich nie obowiązują.

W teorii w PKP powinien być wagon dla kobiet w ciąży i dzieci do lat 4, ale bardzo często go nie ma, więc absolutnie radzę kupować miejscówki, bo inaczej może być tragedia. Podobnie z przejściem się korytarzem – jak tu spacerować, skoro zawsze korytarz jest zawalony ludźmi, którzy nie mają miejscówek. Samodzielne zaś pokonanie dworca i trafienie do pociągu graniczy z cudem, o czym już pisałam tutaj.

Nie narzekajmy jednak, bo są kraje, gdzie w ogóle nie kupuje się miejscówek, wbiega się do pociągu, siada, gdzie popadnie, choćby na podłodze, i w nich także rodzą się zdrowe dzieci :) W ciąży ich jednak nie odwiedzaliśmy :)

Autobusy, tramwaje, metro
Zarówno w Polsce, jak i w większości krajów, jest tam miejsce uprzywilejowane, zaznaczone czerwonym krzyżykiem lub w jakiś inny sposób. Ok, na Sri Lance nie było, ale jestem przekonana, że akurat tam każdy rzuciłby się z pomocą i zwolnił miejsce, gdyby zobaczył kobietę z brzuszkiem. Na Kubie także. Z drugiej strony w ciąży akurat tam nie musicie się wybierać :) W Polsce – jak wynika z opinii znajomych ciężarnych – jest jednak katastrofa. Podobno  ludzie ściemniają, że nie widzą, nawet wtedy, gdy na horyzoncie pojawiają się kobiety z ogromnymi brzuchami i nie można mieć wątpliwości, że jest to kobieta w ciąży. Słyszałam też historie o „podsiadaniu” kobiety w ciąży, kiedy tylko mocna reakcja przynosiła jakieś rezultaty. Ja psów tutaj nie wieszam, bo że mój brzuch do największych nie należy, ale jak muszę usiąść, to proszę o miejsce. W tym tygodniu jednak (może w związku z przedświątecznym klimatem, który się ludziom udziela, a może w związku z moim zbliżającym się 9 miesiącem ciąży) dwie osoby ustąpiły mi miejsca – chłopak – nastolatek i pani ok. 60. Dla równowagi kilka babć prosiło mnie, żebym ustąpiła im miejsca, ale udało mi się je przekonać :)

Samochód
To podobno najwygodniejszy środek transportu – tak przynajmniej twierdzą niektóre zmotoryzowane koleżanki ciężarne. My z samochodu rzadko korzystaliśmy, ponieważ nie mamy własnego. Dodam jednak, że dla mnie nie ma tam wystarczająco miejsca na nogi. Plus natomiast jest taki, że zawsze możesz się zatrzymać i pochodzić. Warto jednak pamiętać, jak twierdzą specjaliści, żeby omijać: korki, wyboiste drogi, spaliny, koleiny, więc po Polsce chyba jednak lepiej nie jeździć :)

Przyszła mama może prowadzić samochód do 32 tygodnia ciąży. Tak przynajmniej mówią lekarze. Potem powinna siedzieć na miejscu pasażera, ponieważ zazwyczaj ma już widoczny brzuch, który utrudnia kierowanie, ruchy dziecka są mocne, no i w razie wypadku zderzenie z kierownicą czy poduszką powietrzną mogą zaszkodzić dziecku. Trzeba też robić częste przerwy i odpoczywać. Ja mam jeszcze inny problem – rozkojarzenie, które w ciąży jeszcze przybrało na sile, więc na razie nie prowadzę :)

Autokar, bus
Zawsze uwielbiałam jeździć busami, ale w ciąży była to niestety męczarnia… Może gdybym kupowała dwa miejsca obok siebie… – Choć wtedy na pewno znalazłby się pasażer, który by mi wytłumaczył, że skoro obok mnie jest wolne miejsce, to on mam prawo na nim usiąść. Na wyprostowanie nóg w busach często nie ma szans, nie ma działającej toalety w środku, jest mega duszno i gorąco, no i wstrząsy odczuwalne są bardzo w podróży po naszych pięknych drogach. Jeździłam nimi często głównie w pierwszym i drugim trymestrze, bo potem było coraz ciężej.

Reasumując…

– Na pewno nie stałabym się aktywna, gdybym myślała o przywilejach dla kobiet w ciąży, bo takie praktycznie nie istnieją. Moja energia i samopoczucie pozwoliły robić mi to wszystko bez problemów i większych trudności. Strasznie się z tego cieszę, że nie musiałam być uziemiona na kilka miesięcy w domu.

Czy jednak przez te wszystkie aktywności coś mnie ominęło, jakiś etap wicia gniazda? – Skądże znowu. Czekałam na niego i pojawił się na przełomie siódmego i ósmego miesiąca. Stwierdziłam wówczas, że nie chce mi się nigdzie jeździć, posiedziałbym trochę w domu i tak się stało. Siedzę, przygotowuję się, ale oczywiście już planuję, co się będzie działo w nowym roku i gdzie dotrzemy w trójkę :)