Byłem na oficjalnej premierze Samsunga Galaxy Camera w Polsce. Ot, ktoś wpadł na pomysł, że zamiast dorzucać do telefonu komórkowego coraz więcej megapikseli – przy zachowaniu małego rozmiaru – odwrócić tendencję i do aparatu fotograficznego dorzucić… system Android. Na premierze tylko przez chwilę miałem to urządzenie w ręku i byłem jakoś sceptycznie nastawiony.

Dlaczego sceptycznie? – Bo nie można wymieniać obiektywów, no i ten aparat wcale taki mały nie jest. Jakość zdjęć jest przyzwoita przy dobrym świetle, ale odrobina szarości czy nocy i zaczynają się problemy. No i ta cena. Sam bym sobie tego aparatu (jeszcze) nie kupił, bo Samsung wypuścił prototyp i mam nadzieję, z uwagą czyta recenzje. (Ania już swoją popełniła kilka wpisów temu + przypominamy, że współpracujemy z Samsungiem ;)

Zalety
Zdecydowałem się jednak spojrzeć na ten aparat inaczej. To znaczy, w ogóle nie myśleć lustrzanka (jakoś tak zawsze mi się takie myślenie uruchamia). Prowadząc bloga, prowadzimy też kilka innych bytów wspierających – profil na Facebooku, Foursquare, Instagram czy YouTube. Na co dzień uaktualniamy je z poziomu telefonu komórkowego, który ZAWSZE daje gorszą jakość aniżeli Galaxy Camera. Czyli cała nasza aktywność w mediach społecznościowych zyskuje na jakości. A to już dużo.

Dalej – karta SIM. Wylądowaliśmy w Colombo, stolicy Sri Lanki, i w 60 sekund po włożeniu karty byliśmy już gotowi do działania. Żadnych simlocków. Sprawdzamy pocztę, odpisujemy. Jedynej aplikacji, której nie ma w porównaniu z tradycyjnym telefonem, to telefon :) Cała reszta jest.

No i ten zoom. 21x optycznego przybliżenia to naprawdę dużo, i niejednokrotnie ratowało nam życie. Zazdrościłem Ani tego naprawdę bardzo (bo to ona głównie korzystała z Galaxy).

Minusy
Bateria – dociągała u nas do ok. 200 zdjęć. To trochę za mało. Musieliśmy w ciągu dnia z reguły podładowywać. To w dużej mierze „zasługa” olbrzymiego wyświetlacza.

Zdjęcia nocne….. to nawet nie chodzi, że każdy aparat tego typu sobie z nimi nie radzi. Tutaj jest to naprawdę tragiczne.

Jeśli ktokolwiek myśli o zakupie tego sprzętu – jako swojego głównego aparatu foto – odradzam. To świetny dodatek dla blogera/hyper usera Facebooka, ale – póki co – tylko dodatek. Choć bardzo przydatny.

Efekt?
To solidny aparat społecznościowy, który zyskuje w połączeniu z aplikacjami androidowymi. Dobrej jakości dzienne zdjęcia, które szybko lądują w chmurze dzięki Dropboxowi, to naprawdę świetne połączenie. Biorąc pod uwagę, że i tak robimy zdjęcia, by się nimi dzielić, to po co czekać, skoro można to zrobić od razu. W prowadzeniu relacji z eventu, podróży, czegokolwiek, szybkość dostarczenia informacji jest ważniejsza od finalnej jakości. A stosunek szybkość/jakość Galaxy Camera ma wyśmienity.

Czekam aż ten aparat zostanie podstawowym narzędziem korespondentów, bo można dzięki karcie SIM idealnie streamować wideo (w HD) za pomocą QIKa czy nawet Ustreama (wszystko, co ma aplikację Google Play po prostu).

Dlatego też uważam, że dla Samsunga to jeden wielki eksperyment – sprawdzają, jak użytkownicy będą korzystać z tego połączenia. Czekam aż inne aparaty zostaną wyposażony w system operacyjny. W ogóle bym się nie obraził, gdyby mój NX20 takowy dostał.

P.S.
Jeszcze o marketingu wokół tego urządzenia. Tutaj ukłony dla Samsunga, bo na jakiejś dzikiej plaży na Sri Lance, zatrzymał się koło nas przechodzący Cejlończyk i zapytał czy to właśnie Galaxy Camera. Spore zdziwienie.