Szósta rano. Pomykamy autobusem na dworzec marszrutkowy w Tbilisi , położony już trochę na obrzeżach miasta. Alfabet gruziński jest na tyle obcy, że początkowo ma się wrażenie, iż nic nie jest tutaj zorganizowane. Busiki odjeżdżają jak i kiedy chcą. Po kolei podchodzimy do grupek mężczyzn palących papierosy i znajdujemy kierowcę, który najszybciej odjeżdża do Achalciche. Ruszamy.

Zdecydowaliśmy się tu przyjechać, bo jest to po drodze do Wardzii, o której pisaliśmy wcześniej. Tutaj też mamy nocleg u znajomej rodziny. Jak wiecie, w samym skalnym mieście spać nie można. Dojeżdżamy rano i pogoda jest naprawdę cudna. Ostre słońce, koło piętnastu stopni – naprawdę udany gruziński listopad. Już na wjeździe do miasta z daleka wyłaniają się, i tu chciałem napisać, ruiny twierdzy, ale ruin nie ma. W ich miejscu jest teraz w pełni odnowiony zamek.

Widok na zamek Rabati
Widok na zamek Rabati z ulic miasta

Perfekcyjnie położony, na wzgórzu, z którego można świetnie obserwować okolicę i to na daleki zasięg. Kiedyś to miasto pełniło strategiczną rolę, będąc blisko granicy z Imperium Osmańskim, potem na parę wieków zostało do niego wchłonięte. Następnie znalazło się na obszarze innego imperium – rosyjskiego. I znów pełniło rolę graniczną. Dopiero w czasach sowieckich podupadło i do dziś nie odgrywa żadnej większej roli. A właściwie nie odgrywało. W mediach gruzińskich rozgorzała wielka debata – po deklaracji ówczesnego prezydenta Mikheila Saakashvilego – o pełnej rekonstrukcji twierdzy Rabati.

Udało się jednak i po dwóch latach, w 2012 roku, zamek oddano turystom, którzy bardzo licznie go teraz nawiedzają. Saakashvili kochał zmieniać architekturę Gruzji. Zawsze jego decyzje były kontrowersyjne, ale jak się zawziął, to nie było dla niego problemów, żeby coś postawić z niczego. Historia oceni, ale niektóre zachodnie media lubiły go porównywać do innego, średniowiecznego władcy Kartli – Dawida… Budowniczego.

Zamek Rabati
Zamek Rabati

Z miasta podchodzimy na wzgórze i mijamy pierwszą główną bramkę prowadzącą do pierwszych części zamki. Tutaj jest giftshop, restauracja oraz zastęp przewodników mówiących w paru językach. Takiego miejsca sprofilowanego pod masowy ruch turystyczny jeszcze nie widziałem, więc jestem oszołomiony. Nad Tbilisi górują pozostałości zamku, ale jest to doszczętna ruina i zewnętrzny mur. Choć nie znam osoby, która nie kojarzyłaby stolicy Gruzji właśnie z tą jego częścią. Po drodze sterczały na wierzchołkach gór i straszyły podobne ruiny do tych tbiliskich i jadąc tak można pomyśleć, że czas czasem stoi w miejscu.

Pierwszy szok mija i kierujemy się w stronę drugiej bramy, wchodząc do głównej części zamku. Ze względu na swoją wielokulturową przeszłość w twierdzy znajdziemy aż cztery świątynie – meczet, minaret, synagogę i kościół prawosławny. Ten pierwszy najbardziej wybija się z całego kompleksu, gdyż jest centralnie ustawiony.

Między nami biegają wycieczki szkolne oraz młode pary, które upodobały sobie to miejsce jako idealne do sesji ślubnych. Ciężko im w kadr nie wejść. Tłoczno tu i czujemy się jakoś nieswojo. Szczególnie, że przechadzając się pomiędzy pokojami i salami władców tych ziem, ciężko jest nie zauważyć panów wygładzających tynki i wykańczających ostatnie niedoróbki. Przypominam mi się zamieszanie wokół Zamku Przemysła w moim rodzinnym Poznaniu. Na każdą opinię za odbudową przypadała co najmniej jedna przeciwna. Faktycznie tego poczucia autentyczności nie ma – bo nie ma prawa być. Ale czy jest ono konieczne? Czy dlatego, że kiedyś zniszczono to miejsce to musi pozostać tylko wspomnienie i parę cegieł?

Górna część zamkowa
Zamek Rabati

Mijamy fontannę, obchodzimy kremowo białe mury i wchodzimy na najwyższą wieżę, żeby zobaczyć widok jaki rozlega się na okolicę. Niewątpliwie można tutaj było spokojnie wypatrzeć obcych z daleka. Patrzymy na cały kompleks Rabati – i robi to imponujące wrażenie. Za 5-10 lat, gdy kurz i pył już w niego wnikną, zapach świeżego tynku wyparuje, może nawet dałbym się nabrać, że to nie odrestaurowywane?

Widok z najwyższej wieży zamkowej

Schodząc z tej wieży, zaczynamy kręcić vloga:

Dzisiaj znowu Rabati budzi kontrowersje. W Gruzji zmieniły się władze i zabrały się za rozliczanie dekady poprzedniego prezydenta. Część jego niezrealizowanych inwestycji wstrzymano, część skasowana a Rabati – mówi się nawet o jego dekonstrukcji. Bidzina Ivanishvili, poprzedni premier, dzisiaj bardziej sterujący zza pleców w swojej zeszłorocznej kampanii, zapowiadał zburzenie paru budynków Mishy w samym Tbilisi (z Mostem Pokoju na czele). Jednak do tej pory tego nie zrobiono.

Wracamy do domu rozprawiając długo jak nowy zamek wpłynął na rozwój tego bardzo zapomnianego rozwoju Gruzji. Po długiej kolacji, wychodzimy jeszcze na chwilę, by zobaczyć jak wyglądą on nocą.

Zamek Rabati widziany nocą

P.S.
Dużo więcej zdjęć w specjalnej galerii z Rabati.